Droga Krzyżowa

 Stacja I

Pan Jezus skazany na śmierć

     Bóg objawia się w każdym człowieku. Jezus przemawia do nas poprzez drugiego człowieka, bo jak uczył św. Paweł: jesteśmy świątynią Ducha Świętego. Szkodząc w jakikolwiek sposób bliźniemu - czynem, bądź słowem, występujemy przeciwko samemu Bogu. Skazując brata na cierpienie (bez znaczenia jest czy fizyczne, czy psychiczne), przyczyniamy się do wyroku wydanego przez Piłata przed niespełna dwoma tysiącami lat.

     Jakże do tej sytuacji pasują słowa psalmisty: "Ci, którzy czyhają na moje życie, zastawiają sidła, ci, którzy źle mi życzą, mówią przewrotnie i przez cały dzień obmyślają podstępy". (Ps 38,13)

Stacja II

Pan Jezus bierze krzyż na ramiona

     I ty, i ja, wszyscy dźwigamy jakiś ciężar. Każdy przemierza swoje życie niosąc krzyż. Zwykle brzemieniem obdarza nas los. Jednym dostaje się mniejszy, innym większy ciężar. Jednym ubywa, innym znowu przybywa. Często buntujemy się, obwiniając za swoje cierpienia Boga i wszystkich dokoła. Dlaczego?

     Przecież Pan Jezus - Syn Boga mógł też powiedzieć: NIE. Jednak nic nie powiedział. Z pokorą, dobrowolnie wziął okrutny i hańbiący krzyż na ramiona, aby donieść go na miejsce, gdzie miał na nim umrzeć. Po to, aby dać nam - ludziom - zbawienie.

"Nie mam prawa wybierać drzewa mojej męki.
Krzyż jest gotów, na moją miarę.
Podajesz mi go każdego dnia, każdej chwili, a ja mam zająć na nim miejsce.
Niełatwo, Panie, bo chwila obecna jest tak ciasna, że nie sposób się obrócić.
A jednak, Panie, nigdzie indziej Ciebie nie spotkam.
Bo właśnie tutaj na mnie czekasz.
Bo właśnie tutaj razem zbawimy naszych braci". - (Michel Quoist)

Stacja  III

Pan Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem

 

     Zarzuciłam swoje jarzmo na barki. Zaczynam iść. Ciężko i tak strasznie boleśnie. Krok za krokiem, każdy następny jawi się kolejną torturą. Nogi odmawiają posłuszeństwa, w głowie wielki chaos. Przygniatana ciężarem krzyża, chwieję się i upadam. Pierwszy upadek. Czy dam radę się podnieść?

- Na pewno dasz! Nigdy nie zapominaj, że droga ku szczęściu wiedzie poprzez osty. To nie

jest twój ostatni upadek. Zawsze wstaniesz, aby kontynuować wędrówkę. Żeby dojść, musisz wstać. Nie jesteś sama. Zawsze masz przy sobie Przyjaciela. Przyjaciela, który przeszedł swoją Drogę, umarł i teraz żyje. On, bądź pewna, nigdy nie odmówi ci pomocy.

***

Upada
Nie mogę pozwolić
Biorę te tony na barki
Idę pod górę
Uśmiecham się przez łzy
Dla Niego
Piję tę gorzką słodycz
Do dna
On dodaje mi sił
Aż dojdę               (Dorota Panek)                   

***

 

Stacja IV

Pan Jezus spotyka swoją matkę

"Ona mi pierwsza pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach,
i pierwszy deszcz.
Byłem wtedy mały jak muszelka,
a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne".       (K.I. Gałczyński)

     Matka - kim Ona jest? Na pewno kimś wyjątkowym. Ciało z jej ciała, krew z jej krwi. Jestem cząstką Niej. Matka kocha. Pragnie dla swego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Oddałaby dla niego wszystko. Miłość matczyna to najwspanialszy dar od Boga ofiarowany każdej kobiecie.

     Matka pragnie dobra, więc gdy Maryja spotyka Jezusa, widząc Jego mękę, serce Jej pęka z bólu. Posłuszna jednak, wie, że musi się to dokonać, aby wypełniły się Pisma i został spełniony Boży zamysł. Patrząc w przesycone cierpieniem oczy Syna, z rozdartym sercem i duszą, jak zawsze powierza się w całej pełni Bogu, wierząc gorąco w Jego opatrzność. Jej gorące łzy to chłodne, raniące kamienie, które już niebawem miały się stać drogocennymi klejnotami, do dzisiaj rozjaśniającymi nasze trudne życie.

Stacja V

Szymon z Cyreny pomaga Panu Jezusowi nieść krzyż

"Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego". (Mt 27,32)

     Przenieśmy się w czasie niemal o 2000 lat, do Jerozolimy i spróbujmy wejść w położenie Szymona. Jestem przypadkowym przechodniem. Nagle żołnierze podchodzą do mnie, wyciągają z tłumu i zmuszają do niesienia krzyża kolejnego Skazańca. Żołnierze mają świetną zabawę. A ja, co czuję? Na pewno wewnętrzny bunt, bo dlaczego mnie się zmusza i to do niesienia takiego haniebnego ciężaru. Z drugiej strony, gdy patrzę na umęczonego Człowieka słaniającego się pod tym brzemieniem, wzbiera we mnie litość. Bo przecież ja jestem człowiekiem jak On i czuję jak On. Cała sytuacja to dla mnie wielki paradoks. Czuję bunt i zarazem wdzięczność. Jestem wdzięczna Bogu, że to nie dla siebie  niosę krzyż, nie dla mnie go zbito.

     Gdy tak analizuję sytuację, mogę choć przypuszczalnie poznać strukturę tamtych chwil. Szymon z Cyreny - postać, która tylko przez chwilę gości na kartach Ewangelii, jawi się człowiekiem, któremu winnam prawdziwą wdzięczność. Po pierwsze i najważniejsze: pomógł Mistrzowi, nieważne, że z przymusu, jednak ulżył Mu w cierpieniu (przymus był być może podyktowany tylko nieświadomością). Po wtóre: dzięki jego obecności i udziale w ostatniej drodze naszego Pana, możemy dzisiaj, przenosząc się duchowo w czasie i przestrzeni, autentycznie uczestniczyć w wędrówce Jezusa na Golgotę.

Stacja VI

Święta Weronika ociera twarz Panu Jezusowi

"Litością tknięta córka Izraela
Chustą ociera twarz Zbawiciela.
Jezus ją za to wizerunkiem darzy
Swej świętej Twarzy".

     Tak śpiewamy przy szóstej stacji podczas Drogi Krzyżowej w piątki wielkopostne. Ale czy dociera do nas sens i przesłanie całej sceny? Jezus przemawia do mnie i mam zaszczyt stykać się z Nim poprzez drugiego człowieka: "Coście uczynili jednemu z tych maluczkich, Mnieście uczynili". Czy zawsze, gdy widzę potrzebującego człowieka, chętnie i bezinteresownie idę mu z pomocą? Przecież życie jest DROGĄ. A ja tak bardzo potrzebuję świętego oblicza Pana. On nigdy nie odmawia dobrze czyniącemu. Nigdy też nie obróciłby się od osoby wyciągającej rękę w niemej prośbie. Miłosierdzie Boże jest jak niezmierzona woda, która rozlewa się przenikając nawet najmniejsze szczeliny ludzkiej osobowości. Tak więc zawsze mogę być pewna, że owocem każdego uczynku płynącego z dobroci serca, będzie odwzajemniona  i tysiąckroć większa dobroć i miłosierdzie Boże.

Stacja VII

Pan Jezus po raz drugi upada pod krzyżem

     Jak niewiele trzeba, żeby ponownie upaść. Niesiony ciężar pcha ku dołowi, droga zawężająca się zbyt często, ściele kamienie pod stopy, a ludzie przechodzący obok, obojętni, kpią z drwiącymi uśmiechami. Brakuje już siły, brakuje życia, upadam pod naporem świata. Kolejny upadek i kolejna panika w umyśle. Czy zdołam wstać? Czy warto zbierać zbolałe kości, aby dalej podążać tą okrutną i tak strasznie bolesną trasą?

     Jezus nie rozsądzał, czy warto. Wstał z pokorą. On wiedział, że ta koszmarna wędrówka musi się zakończyć, aby nastało szczęście dla ludzi. I my doskonale wiemy, że, aby dojść tam gdzie Chrystus, trzeba Go naśladować. Trzeba przejść swoją drogę tak, jak On i pokonywać kolejne upadki tak, jak On. On dodaje mi sił i zapewnia, że "po nocy zawsze wschodzi słońce".

***

Mój krzyż
Słodki wżyna się
Wciska mnie we mnie
Nie potrafię już pomóc
Opadam

Nie wolno rezygnować Żyj!
Jestem przy tobie
Dofruniesz           (Dorota Panek)

Stacja VIII

Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty

 

     Kolejne spotkanie. Tym razem niewiasty żałośnie opłakują mękę Pana Jezusa. Mistrz, mimo niewyobrażalnego cierpienia, mówi: "Córki Jerozolimy, nie płaczcie nade Mną . Nad sobą raczej płaczcie i nad dziećmi waszymi". Jak interpretować te słowa? Znaczy to zapewne, że cierpienia doczesne są niczym w porównaniu z tymi, które niebawem cierpieć będą grzesznicy. Może to być również metaforyczne pocieszenie: "Płaczcie nad sobą, bo musicie tu pozostać, ale jeżeli wytrwacie przy Mnie, Ja was wkrótce wyzwolę i uwolnię od tego grzesznego świata".

     Gdy widzę obok siebie cierpienie, jak reaguję? Przechodzę obojętnie, czy zatrzymuję się pragnąc pocieszyć i pomóc? Tak niewiele mnie kosztuje wyciągnięcie pomocnej dłoni, a tak dużą ulgę mogę uczynić bliźniemu. Czasami jedno słowo otuchy może sprawić, że cierpienie mniej ciąży. Dlatego nie bądźmy samolubni i bierni!

PANIE JEZU, NAUCZ NAS PŁAKAĆ NAD SWOIMI SŁABOŚCIAMI!

Stacja IX

Pan Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem

     Znów upadek. Tym razem powstanie wydaje się utopią. Wydawać by się mogło, że życie uleciało, gdyż w potwornej pustce i bezsilności nawet ból zdaje się być drętwy. Nie wstanę, przecież to już koniec.

– Panie Jezu, pozwól mi na tym zakończyć. Nie potrafię iść dalej.

– Potrafisz. Nie trać wiary. Twoja droga jeszcze nie dobiegła końca. Musisz wstać i kontynuować. Jeżeli pozostaniesz, coraz bardziej pogrążysz się w bagnie tego upadku i nigdy nie dojdziesz tam, gdzie Ja doszedłem. Chwyć Mą dłoń, a ja cię pokrzepię. Tak niewiele nas dzieli od celu tej wędrówki. Pamiętaj, że miłosierny Ojciec czeka!

 Wychodzę z siebie
Popędzana
Biczowana myślami
Jezu ratuj!
Brak już siły
Nie umiem pływać
Nie mogę uciec z siebie
Uciekam do Ciebie
Pocieszenie
Moja nadzieja              (Dorota Panek)

***

Stacja X

Pan Jezus z szat obnażony

     Obnażają mojego Pana. Brutalnie, pośród kpin i naigrywań pozbawiają Go ostatniej rzeczy, którą posiadał - rzeczy, która aż do tej chwili podkreślała Jego Człowieczeństwo. Odtąd Jego Ciało jest nagie, tak jak nagie jest drzewo krzyża. Bóg chciał, aby Ofiara była doskonała, aby Baranek stał się z krzyżem jednością, aby nic, co pochodzi z tego grzesznego świata, nie dzieliło Go od śmierci, która już niebawem stanie się Odkupieniem.

     Jakże żenująca to chwila, kiedy zdzierają z człowieka ostatnie odzienie, kiedy nagi i bezbronny stoi wystawiony na ludzkie nienawistne spojrzenia i bezlitosne, zjadliwe języki.

     Gdy ktoś próbuje mnie obnażać, czuję wzbierający w duszy bunt i bronię się jak mogę. Pan Jezus stał cicho, cierpliwie czekając, aż skończą. On wiedział, że jakakolwiek interwencja na nic się zda.

PANIE JEZU, NAUCZ MNIE CIERPLIWOŚCI I PROWADŹ, ABYM NIGDY NIE STAŁA WŚRÓD OBNAŻAJĄCYCH!

"Żeby wrócić"   

Można mieć wszystko żeby odejść
czas młodość wiarę własne siły
świętej pamięci dom rodzinny
skrzynkę dla szpaków i sikorek
miłość wiadomość nieomylną
że nawet Pan Bóg niepotrzebny

potem już tylko sama ufność
trzeba nic nie mieć
żeby wrócić.            (Jan Twardowski)

Stacja XI

Pan Jezus do krzyża przybity

"Bo [sfora] psów mnie opadła,
osacza mnie zgraja złoczyńców.
Przebodli ręce i nogi moje,
policzyć mogę wszystkie moje kości.
A oni się wpatrują, sycą mym widokiem;
moje szaty dzielą między siebie
i los rzucają o moją suknię". (Ps 22,17-19)

     Kolejny gwóźdź, kolejne uderzenie młotkiem, kolejna tortura. Grube, podrdzewiałe gwoździe zagłębiają się w ciele, rozrywając je w tępym bólu. Tych chwil nie sposób opisać, te chwile zdają się nie mieć końca. Wśród kpin i złośliwych żartów Syn Boży jednoczy się z drzewem krzyża, aby tym samym móc mnie wybawić.

     Czymże ja się odwdzięczę, ja, grzeszny człowiek? Panie Jezu, dozwól proszę, abym dotrzymała Ci kroku. Wybacz, gdyż doskonale zdaję sobie sprawę, że: "To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech. To nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech. To nie gwoździe Cię trzymały, lecz mój grzech. Choć tak dawno to się stało, widziałeś mnie". Obdarz siłą, abym wraz z Tobą doszła do końca swej drogi. Bądź ze mną zawsze, bo tylko z Tobą życie ma sens!

Stacja XII

Pan Jezus na krzyżu umiera

"... nie śmierć ale miłość cię zabrała
jeśli miłość jest prawdą to ciała nie widać
dzień był taki jak zawsze powietrze dzwoniło
pszczołami co wychodzą rano na pogodę
tylko ta sama cisza to straszne milczenie
to puste miejsce przy kubku na stole
choćby się razem z ciałem opuszczało ziemię".                (Jan Twardowski)

     Zapanowała ciemność. Złowroga cisza zadzwoniła w uszach, słychać było tylko cierpienie ukrzyżowanych. Bóg opuścił Boga. Świat stracił blask, życie straciło blask ... . Ale tylko na chwilę. Musiało tak być, aby się dokonało. Żeby śmierć zwyciężyć, trzeba było jej dotknąć.

     Gdy myślę o śmierci, co czuję? Wiem na pewno, że kiedyś mnie dosięgnie, bo ona nie ominie nikogo. Muszę umrzeć i pragnę, aby moja śmierć była godna. - Cóż to znaczy? - Chcę do końca z dumą nieść mój krzyż, aby, jak mówi św. Paweł, w moim ciele dopełniać braki udręk Chrystusa. Bo z Nim zostałam przybita do krzyża i wskutek tego już nie ja żyję; to Chrystus żyje we mnie. Chcę być godna wyznać (również za św. Pawłem): Dla mnie bowiem życie - to Chrystus, a śmierć to po prostu zysk.

Stacja XIII

 Pan Jezus zdjęty z krzyża

     Odłączają martwe Ciało od drzewa. Krew przelana krzyczy z krzyża w niemej prośbie miłości. Członki bez życia bezwładnie poddają się człowiekowi. Matka, przeżywająca cały koszmarny tragizm cierpienia Syna i żywo bolejąca w swym sercu, "otrzymuje" ponownie Ciało swego Dziecka. Ponownie, bo przed laty "otrzymała" Je, wśród radości i wesela, w Betlejem. Teraz  Ciało jest martwe, a tamta radość zmieniła się w łzy.

     Gdy dobrze wykonam powierzone mi zadanie, zakończę rozpoczęte przedsięwzięcie z uczuciem spełnienia, wiem, że spokojnie mogę odpocząć. Pozwalam ciału leżeć bezwładnie. Jednak żyję. Dlatego, że moja droga jeszcze nie dobiegła końca. Powierzam się Matce, którą Jezus na krzyżu uczynił i moją. Ona swą obecnością i czułością ukwieci każdą drogę przez ciernie. Ona, Matka Mistrza, który tak umiłował ludzi, że życie za nich oddał, moja Matka, zawsze pocieszy i przytuli do serca.

"Matka, która wszystko rozumie
Sercem ogarnia każdego z nas.
Matka, zobaczyć dobro w nas umie,
Ona jest z nami w każdy czas".

Stacja XIV

Pan Jezus do grobu złożony

     Już tylko kroczek do ... Zwycięstwa. Teraz wreszcie zbolałe Ciało, delikatnie owinięte prześcieradłem, zostaje złożone w grobie, aby "odpoczęło". Aż trzy dni jest na "odpoczynek". Trzy dni, w ciągu których należy rozprawić się z piekłem. Jest to czas jałowej pustki dla świata, smutny czas, kiedy ukryta zostaje miłość.

     Jednak Pan Jezus przebywając pośród nas, zapewnił o ZWYCIĘSTWIE. Moja wiara jest moją gwarancją!!!

Tamten krzyż
Tamten deszcz
Tamta noc
Łzy smutku

Z łez wyrośnie Życie            (Dorota Panek)

Dorota Panek