Matka Teresa z Kalkuty o aborcji

Przemówienie wygłoszone przez Matkę Teresę z Kalkuty 5 lutego 1994r. w czasie “The National prayer Breakfast” w Waszyngtonie.

W dniu ostatecznym Jezus powie do tych po prawicy, “Chodźcie, wejdźcie do Królestwa. Bo byłem głodny, a daliście mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem chory, a odwiedziliście mnie”. Wtedy Jezus zwróci się do tych po swojej lewicy i powie, “Odejdźcie ode mnie bo byłem głodny, a nie daliście mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście mi pić, byłem chory, a nie odwiedziliście mnie.” Ci spytają Go “Kiedy widzieliśmy Cię głodnym czy spragnionym, czy chorym a nie wspomogliśmy Cię?”. I Jezus odpowie “Czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych Mnieście nie uczynili”

Jako że zgromadziliśmy się tu, by się modlić, myślę, że będzie pięknie, gdy zaczniemy modlitwą, która wyraża bardzo dobrze, co Jezus chce byśmy czynili najmniejszym. Św. Franciszek z Asyżu zrozumiał te słowa Jezusa bardzo dobrze i jego życie jest dobrze oddane przez modlitwę. I ta modlitwa, którą mówimy każdego dnia po Komunii Św., zawsze mnie zaskakuje, ponieważ doskonale pasuje do każdego z nas. I zawsze zastanawiam się czy 800 lat temu gdy żył św. Franciszek, mieli te same trudności co my dzisiaj. Myślę, że niektórzy z nas mają już tekst modlitwy o pokój - więc pomódlmy się razem.

Dziękujmy Bogu za możliwość, którą dał nam dzisiaj, że mogliśmy przyjść tu i razem się modlić. Przyszliśmy tu modlić się zwłaszcza o pokój, radość i miłość. Przypomniano nam , że Jezus przyszedł nieść dobrą nowinę ubogim. Powiedział nam co jest tą dobrą nowiną, gdy powiedział: “Mój pokój zostawiam wam, mój pokój wam daję”. On nie przyszedł dać pokoju tego świata, który polega na tym, że nie przeszkadzamy sobie wzajemnie. On przyszedł, by dać pokój serca, który pochodzi z miłowania - z czynienia innym dobra.

A Bóg umiłował świat tak bardzo, że dał Swego Syna - to było dawanie. Bóg dał Swego syna Dziewicy Maryi, a co ona z Nim zrobiła? Jak tylko Jezus wkroczył w jej życie, natychmiast poszła z pośpiechem przekazać tę dobrą nowinę. I weszła do domu swej krewnej, Elżbiety. Pismo mówi nam, że nienarodzone dziecko - dziecko w łonie Elżbiety - poruszyło się z radości. Będąc ciągle w łonie Maryi - Jezus przyniósł pokój Janowi Chrzcicielowi, który poruszył się z radości w łonie Elżbiety.

Jezus umarł na krzyżu by pokazać większą miłość, ponieważ to nie wystarczało, że Bóg Syn miał zostać jednym z nas i przynieść pokój i radość będąc jeszcze w łonie Maryi. On umarł za ciebie i za mnie, i za trędowatego, i za człowieka umierającego z głodu, i za nagą osobę leżącą na ulicy, nie tylko kalkuckiej, ale afrykańskiej i każdej innej. Nasze siostry służą tym biednym ludziom w 105 krajach na całym świecie. Jezus nalegał, abyśmy kochali się nawzajem tak, jak On kocha każdego z nas. Jezus oddał swoje życie, aby nas kochać i mówi nam, że my również musimy dać, bez względu na to ile nas to kosztuje, by kochać się nawzajem. I w Ewangelii Jezus mówi bardzo wyraźnie: “Kochaj tak, jak Ja cię ukochałem”.

Jezus umarł na krzyżu, ponieważ to było konieczne dla naszego dobra - by zbawić nas od naszego samolubstwa w grzechu. Wyrzekł się wszystkiego, by czynić wolę Ojca - aby pokazać nam, że my również musimy chcieć wyrzec się wszystkiego by pełnić wolę Boga - kochać bliźniego swego jak On kocha każdego z nas. Jeżeli nie chcemy oddać tego, co jest konieczne, by czynić dobro innym, grzech jest ciągle w nas. Dlatego my też musimy dawać innym aż nas zaboli.

Nie wystarczy nam powiedzieć: “Kocham Boga”, ale muszę również kochać swego bliźniego. Św. Jan mówi, że jesteś kłamcą, jeżeli mówisz, że kochasz Boga, a nie kochasz swego bliźniego. Jak możesz kochać Boga, którego nie widzisz, jeśli nie kochasz swego bliźniego, którego widzisz, którego dotykasz, z którym mieszkasz? I dlatego jest dla nas tak ważne abyśmy, uświadomili sobie, że aby miłość była prawdziwa, musi boleć. Muszę chcieć dać, cokolwiek to jest, aby nie skrzywdzić innych ludzi i w rzeczywistości, czynić im dobro. To wymaga, żebym chciała dawać aż do bólu. W przeciwnym razie, nie ma we mnie prawdziwej miłości i przynoszę niesprawiedliwość, nie pokój, do tych wokół mnie.

Jezusa kosztowała miłość do nas. Zostaliśmy stworzeni na Jego obraz dla większych rzeczy, by kochać i być kochanym. Musimy “przyoblec się w Chrystusa” jak mówi Pismo. Tak więc, zostaliśmy stworzeni, by kochać tak, jak On nas kocha. Jezus czyni siebie samego głodnym, nagim, bezdomnym, niechcianym i mówi “Mnieście to uczynili”. W dniu ostatecznym On powie do tych po prawicy: “Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych ostatnich Mnieście uczynili”, i powie również do tych po swojej lewicy, “Czegokolwiek zaniedbaliście zrobić jednemu z tych ostatnich Mnieście nie uczynili”.

Gdy umierał na krzyżu, Jezus powiedział: “Pragnę”. Jezus jest spragniony naszej miłości i jest to pragnienie każdego zarówno bogatego jak i biednego. Wszyscy jesteśmy spragnieni miłości drugich, chcemy, żeby zeszli ze swej drogi, by uniknęli skrzywdzenia nas, by zrobili dla nas coś dobrego. To jest znaczenie prawdziwej miłości, dawać aż do bólu.

Nie mogę zapomnieć doświadczenia, jakie mnie spotkało, gdy odwiedzałam dom w którym trzymali wszystkich starych rodziców, których synowie i córki po prostu umieścili w zakładzie i zapomnieli o nich - może. Widziałam, że w tym domu ci starzy ludzie mieli wszystko - dobre jedzenie, wygodne miejsce, telewizję, wszystko, ale każdy patrzył w kierunku drzwi. I nie widziałam nikogo z uśmiechem na twarzy. Zwróciłam się do siostry i spytałam: “Dlaczego ci ludzie, którzy mają tu wszelkie wygody, dlaczego wszyscy patrzą na drzwi? Dlaczego się nie uśmiechają?”

Jestem przyzwyczajona widzieć uśmiechy na twarzy naszych ludzi, nawet umierający uśmiecha się. A siostra odpowiedziała: “Tak jest prawie codziennie. Oczekują, mają nadzieję, że syn albo córka przyjdzie ich odwiedzić. Cierpią, bo są zapomniani”. Popatrzcie, zaniedbanie miłości przynosi duchowe ubóstwo. Może w naszych własnych rodzinach mamy kogoś, kto czuje się samotny, kto czuje się chory, kto czuje się zmartwiony. Czy jesteśmy tam? Czy pragniemy dawać, aż zaboli, aby być z naszymi rodzinami, czy też stawiamy na pierwszym miejscu nasz własny interes? To są pytania, które musimy sobie postawić, zwłaszcza zaczynając ten rok poświęcony rodzinie. Musimy pamiętać, że miłość zaczyna się w domu i musimy również pamiętać, że “przyszłość ludzkości przechodzi przez rodziny”.

Byłam zaskoczona na Zachodzie widząc tak wiele młodych chłopców i dziewcząt uzależnionych od narkotyków. I próbowałam dowiedzieć się dlaczego. Dlaczego tak jest, kiedy ci na Zachodzie mają o wiele więcej rzeczy niż ci na Wschodzie? A odpowiedź brzmi: “Ponieważ nie ma nikogo w rodzinie kto by ich przyjął”. Nasze dzieci zależą od nas we wszystkim - ich zdrowie, pożywienie, bezpieczeństwo, poznanie i pokochanie Boga. Oczekują od nas tego z ufnością, nadzieją. Ale często ojciec i matka są tak zajęci, że nie mają czasu dla swoich dzieci albo może nie są nawet małżeństwem albo zrezygnowali z walki o swoje małżeństwo. Tak więc ich dzieci idą na ulicę i wplątują się w narkotyki albo inne rzeczy. Mówimy o miłości dziecka, od której miłość i pokój musi się zaczynać. To są rzeczy które niszczą pokój.

Myślę, że największym niszczycielem pokoju dziś jest aborcja, ponieważ jest to wojna przeciw dziecku, bezpośrednie zabijanie nienarodzonego dziecka, morderstwo dokonane przez samą matkę. A jeśli przyjmiemy, że matka może zabić swoje własne dziecko, jak możemy powiedzieć innym ludziom by nie pozabijali się nawzajem? Jak możemy wyperswadować kobiecie decyzję o aborcji? Jak zawsze musimy przekonywać ją z miłością i musimy pamiętać, że miłość znaczy chcieć dać aż do bólu. Jezus oddał nawet swoje życie, aby nas kochać. Tak więc matce, która myśli o aborcji, należy pomóc kochać, to znaczy, pomóc jej zrezygnować, nawet jeśli to boli, z jej planów, jej wolnego czasu, aby szanować życie jej dziecka. Ojciec tego dziecka, kimkolwiek jest, musi również dawać aż do bólu.

Przez aborcję, matka nie uczy się miłości, ale nawet swoje własne dziecko zabija, by rozwiązać swoje problemy. I przez aborcję, ojcu się mówi, że nie musi być wcale odpowiedzialny za dziecko, które sprowadził na świat. Ojciec jest skłonny sprowadzić ten sam kłopot na inne kobiety, więc aborcja prowadzi do innych aborcji. Żaden kraj, który akceptuje aborcję, nie uczy narodu kochać, ale używać wszelkiego rodzaju przemocy, by otrzymać to co się chce. Dlatego największym niszczycielem miłości i pokoju jest aborcja.

Wielu, wielu ludzi jest zatroskanych losem dzieci z Indii, dzieci Afryki, gdzie całkiem sporo umiera z głodu, i tym podobnie. Wielu ludzi przejmuje się przemocą w olbrzymich Stanach Zjednoczonych. Te troski są bardzo dobre. Ale często tych samych ludzi nie obchodzą miliony, które są zabijane przez umyślne decyzje swoich własnych matek. I to jest największy niszczyciel pokoju dziś - aborcja, która sprowadza na ludzi taką ślepotę.

I dlatego apeluję w Indiach i wszędzie - “Sprowadźmy dziecko z powrotem”. Dziecko jest Bożym darem dla rodziny. Każde dziecko jest stworzone na szczególny obraz i podobieństwo Boga dla większych rzeczy - by kochać i być kochanym. W tym roku rodziny musimy sprowadzić dziecko z powrotem do centrum naszej uwagi i troski. To jest jedyna droga, by nasz świat przetrwał, ponieważ nasze dzieci są jedyną nadzieja przyszłości. Gdy starsi ludzie zostaną wezwani do Boga, tylko ich dzieci będą mogły zająć ich miejsca.

A co Bóg mówi do nas? On mówi: “Nawet jeśli matka zapomni o swym dziecku, Ja nie zapomnę. Wyryłem cię na mej dłoni.” Jesteśmy wyryci na Jego dłoni; to nienarodzone dziecko jest wyryte na ręce Boga od chwili poczęcia i jest powołane, by kochać i być kochanym, nie tylko teraz w tym życiu, lecz na zawsze. Bóg nie może nas zapomnieć.

Powiem wam coś pięknego. Zwalczamy aborcję adopcją - przez opiekę nad matką i adopcją jej dziecka. Uratowałyśmy życie tysiącom ludzi. Posłałyśmy wiadomość do klinik, szpitali i posterunków policji: “Nie zabijajcie dziecka; weźmiemy je”. I mamy zawsze kogoś, kto powie matkom w trudnych sytuacjach: “Chodź, zaopiekujemy się tobą i znajdziemy dom dla twojego dziecka”. I mamy wielkie zapotrzebowanie od par, które nie mogą mieć dzieci - ale nigdy nie dałam dziecka małżeństwu, które zrobiło coś, aby go nie mieć. Jezus powiedział, “Kto przyjmuje dziecko w moje imię, mnie przyjmuje”. Przez adoptowanie dziecka, małżeństwa przyjmują Jezusa lecz przez aborcję para odmawia przyjęcia Jezusa.

Proszę, nie zabijajcie dziecka. Ja chcę to dziecko. Proszę, dajcie mi je. Chcę przyjąć każde dziecko, które miałoby być zabite i dać je małżeństwu, które je pokocha i będzie kochane przez dziecko. Tylko z naszego domu dziecka w Kalkucie uratowałyśmy ponad 3000 dzieci od aborcji. Te dzieci przyniosły wielką radość i miłość swym przybranym rodzicom i wyrosły pełne miłości i radości.

Wiem, że pary małżeńskie powinny planować swoje rodziny i do tego potrzebne jest naturalne planowanie rodzin. Sposobem na planowanie rodziny jest naturalne planowanie rodzin, a nie antykoncepcja. Niszcząc siłę dającą życie, przez antykoncepcję, mąż lub żona robi sobie coś, co zwraca uwagę na swoje ja i niszczy dar miłości w nim lub w niej. I miłości mąż i żona muszą zwracać uwagę na siebie nawzajem jak to ma miejsce w naturalnym planowaniu rodzin, a nie na własne ja, jak to jest w przypadku antykoncepcji. Gdy raz żywa miłość jest zniszczona przez antykoncepcję, aborcja może wkroczyć bardzo łatwo.

Wiem że na świecie są wielkie problemy - że wiele małżonków nie kocha się wystarczająco mocno by stosować naturalne planowanie rodzin. Nie możemy rozwiązać wszystkich problemów świata, ale nigdy nie wprowadzajmy najgorszego problemu ze wszystkich, tj. zrujnowania miłości. A to się stanie, gdy powiemy ludziom, by stosowali antykoncepcję i aborcję.

Biedni są bardzo wielkimi ludźmi. Mogą nas nauczyć wielu pięknych rzeczy. Raz jedna z nich przyszła nam podziękować za naukę naturalnego planowania rodziny i powiedziała: “Wy ludzie, którzy praktykujecie czystość, jesteście najlepszymi nauczycielami naturalnego planowania rodzin, ponieważ to nic innego, jak opanowanie z wzajemnej miłości”. I to, co powiedziała ta biedna osoba, jest najprawdziwszą prawdą. Biedni ludzie może nie mają co jeść, może nie mają domu w którym by mieszkali, ale ciągle mogą być wielkimi ludźmi, gdy są bogaci duchowo.

Gdy zabieram osobę z ulicy, głodną, daję jej miskę ryżu, kawałek chleba. Ale osoba, która jest wykluczona, która czuje się niechciana, niekochana, przerażona, osoba, która jest wyrzucona ze społeczeństwa - to ubóstwo duchowe jest o wiele gorsze do przezwyciężenia. A aborcja, która często pochodzi z antykoncepcji, sprowadza na ludzi duchowe ubóstwo, a to jest najgorsze ubóstwo i najgorsze do przezwyciężenia.

Ci, którzy są biedni materialnie, mogą być cudownymi ludźmi. Pewnego wieczora wyszłyśmy na ulicę i zabraliśmy czworo ludzi. Jedna z nich była w bardzo złym stanie. Powiedziałam siostrom: “Zajmijcie się pozostałymi trzema, a ja wezmę tę która wygląda najgorzej”. I zrobiłam dla niej wszystko, co moja miłość mogła dla niej zrobić. Położyłam ją do łóżka, a ona miała na twarzy taki piękny uśmiech. Wzięła mnie za rękę i powiedziała tylko jedno słowo: “Dziękuję” - i umarła.

Nie mogłam się powstrzymać od zrobienia rachuneku sumienia przed nią i spytania siebie: “Co ja bym powiedziała, gdybym była na jej miejscu?” I moja odpowiedź była bardzo prosta. Próbowałabym ściągnąć trochę uwagi na siebie. Powiedziałabym: “Jestem głodna, umieram, zimno mi, boli mnie”, lub coś podobnego. A ona dała mi o wiele więcej - ona dała mi swoją wdzięczną miłość. I umarła z uśmiechem na ustach. Innym razem był mężczyzna, którego podnieśliśmy z rynsztoka, na pół zjedzony przez robaki, kiedy przynieśliśmy go do domu, powiedział tylko: “Żyłem jak zwierzę na ulicy, ale umrę jak człowiek, kochany i otoczony opieką.” Potem, gdy wydobyliśmy wszystkie robaki z jego ciała, wszystko co powiedział, z dużym uśmiechem, było: “Siostro idę do domu do Boga” - i umarł. Było cudownie patrzeć na wielkość tego człowieka, który mógł tak powiedzieć bez obwiniania kogokolwiek, bez porównywania czegokolwiek. Jak anioł - to jest wielkość ludzi, którzy są bogaci duchowo nawet jeśli są ubodzy materialnie.

Nie jesteśmy pracownikami opieki społecznej. Może robimy to samo, w oczach niektórych ludzi, ale my musimy kontemplować w centrum świata. Ponieważ musimy wnieść obecność Boga w wasze rodziny, albowiem rodzina, która modli się razem pozostaje razem. Jest tyle nienawiści, tyle nieszczęścia, a my naszą modlitwę, naszą ofiarę zaczynamy w domu. Miłość zaczyna się w domu, i nie jest ważne ile robimy ale ile miłości wkładamy w to co robimy.

Jeżeli kontemplujemy w centrum świata ze wszystkimi jego problemami, te problemy nie mogą nas zniechęcić. Musimy zawsze pamiętać co Bóg mówi do nas w Piśmie: “Nawet jeśli matka zapomni o dziecku w swym łonie” - coś niemożliwego, ale - nawet gdyby ona mogła zapomnieć - “Ja nigdy cię nie zapomnę”.

A teraz z wami rozmawiam. Chcę abyście znaleźli biednych tutaj, najpierw w waszym własnym domu. I zacznijcie w nich kochać. Bądźcie dobrą nowiną najpierw dla waszych bliskich. I dowiedzcie się o waszych sąsiadach. Czy wiecie kim oni są?

Najbardziej niezwykłe doświadczenie miłości bliźniego miałam z rodziną Hindusów. Mężczyzna przyszedł do naszego domu i powiedział: “Matko Tereso, jest rodzina, która nie jadła przez długi czas. Zrób coś”. Wzięłam więc trochę ryżu i natychmiast tam poszłam. I zobaczyłam dzieci - ich oczy świecące z głodu. Nie wiem czy kiedykolwiek widzieliście głód. Ja widziałam go często. A matka rodziny wzięła ryż, który jej dałam i wyszła. Gdy wróciła, spytałam: “Gdzie poszłaś? Co zrobiłaś?” A ona dała mi prostą odpowiedź: “Oni też są głodni”. Co mnie uderzyło to, to, że ona wiedziała - i kim oni są? Muzułmańska rodzina - a ona wiedziała. Tego dnia nie przyniosłam im więcej ryżu, ponieważ chciałam by Hindusi i Muzułmanie poczuli radość dzielenia.

I były tam dzieci promieniejące radością, dzielące radość i pokój ze swoją matką, bo ona miała miłość, która daje aż do bólu. I popatrzcie to jest miejsce gdzie zaczyna się miłość - w domu w rodzinie.

Tak jak widzimy na przykładzie taj rodziny, Bóg nigdy nas nie zapomni i zawsze jest coś co ty i ja możemy zrobić. Możemy mieć w sercach radość z kochania Jezusa i dzielić tą radość ze wszystkimi, z którymi się spotkamy. Postawmy sobie jeden cel - aby żadne dziecko nie było niechciane, niekochane, nieotoczone opieką, czy też zabite lub wyrzucone. I dawajmy aż do bólu - z uśmiechem.

Ponieważ tak dużo mówię o dawaniu z uśmiechem, pewnego razu profesor ze Stanów Zjednoczonych zapytał mnie: “Czy jesteś mężatką?” Powiedziałam: “Tak i czasem jest mi trudno się uśmiechać do mojego małżonka, Jezusa, ponieważ On może być bardzo wymagający - czasami”. W tym coś jest. I tu wkracza miłość - gdy jest to wymagające a my wciąż potrafimy dać z uśmiechem.

Najtrudniejszą rzeczą dla mnie są podróże do różnych miejsc i ich rozgłos. Powiedziałam Jezusowi, że jeśli nie trafię do nieba za cokolwiek innego, to na pewno pójdę tam za wszystkie podróże z ich rozgłosem, bo one mnie oczyściły i wymagały tyle poświęceń, że jestem gotowa pójść do nieba.

Jeżeli pamiętamy, że Bóg nas kocha, i że my możemy kochać innych tak jak On nas kocha, wtedy Ameryka może stać się znakiem pokoju dla świata. Stąd, znak opieki nad najsłabszym ze słabych - nienarodzonym dzieckiem - musi pójść w świat. Jeśli staniecie się płonącym światłem sprawiedliwości i pokoju w świecie, wtedy naprawdę będziecie wierni temu co głosili założyciele tego kraju. Niech was Bóg błogosławi!

Na podstawie tekstu zamieszczonego w Internecie, tłumaczyła Barbara Wrzesińska