Zapewne każdy zna i niejednokrotnie zadawał sobie pytanie:
"Co by było, gdyby...?”
Niezbyt to mądre postawienie sprawy, bo przecież: gdyby babcia miała wąsy,
to by była dziadkiem. Mimo, iż wiem, że swoimi rozmyślaniami nie zmienię
przeszłości, czasami zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym
nie uległa wypadkowi. Nasuwają się wówczas setki pytań. Niby retorycznych,
jednak po każdym od razu rozkwita odpowiedź. Wspólną częścią wszystkich
odpowiedzi jest: Bóg przeznaczył cię do celu, którego nie osiągnęłabyś
podejmując niedojrzałą decyzję.
Boże wyroki są niezgłębione. Człowiek nie jest w stanie zbadać Jego zamiarów.
Bóg najlepiej wie, co jest dla nas dobre. On bezustannie "nasze kroki
kieruje na drogę pokoju", działa wspierając i umacniając.
Jezus nauczał: "Jeżeli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie
samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje." (Mk
8,34) Biorę więc ów krzyż - mój, osobisty, przygotowany specjalnie dla
mnie. /Każdy, bez wyjątku, ma swój. Jeden większy, drugi mniejszy. Jednak
nikt nie " idzie bez bagażu"./ Z pokorą przyjmuję brzemię,
powierzam się Chrystusowi i ze zdziwieniem (niedorzecznym zresztą, bo przecież
znam Ewangelię) stwierdzam, że nie czuję ciężaru. Jest zupełnie tak, jak
Jezus powiedział: "Moje jarzmo jest słodkie, a brzemię Moje
lekkie." (Mt 11,30) Zdarzają się oczywiście i upadki. Jestem zwykłym człowiekiem,
z krwi i kości. Żyję, jak każdy, pod presją rzeczywistości.
Niejednokrotnie dołek, do którego wpadam, jest głęboki. Samej ciężko byłoby
z niego wyjść. Ale nie jestem sama. Duch Święty napełnia mnie mocą i
zrasza wysuszone serce nową nadzieją.
Gorąca wiara zasadzona na knocie prawdziwej miłości, podsycana nadzieją,
sprawia, że ciężar prawdziwie przestaje być ciężki. Każda, nawet
najmniejsza, kropla nadziei jest bezcenna, gdyż rozjaśnia przemierzaną przez
człowieka drogę. To właśnie nadzieja sprawia, że tenże człowiek, wolny i
spokojny, dąży ku szczęściu. Wolny, bo nie ograniczony zwątpieniami.
Spokojny, bo nadzieja kwitnąca w jego sercu jest obietnicą, gwarancją Bożej
łaski. "Otóż nadzieja nie sprawia zawodu, gdyż miłość Boża rozlana
jest w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany."(Rz
5,5)
Sama, na własnej skórze, przez ostatnich kilka lat, doświadczyłam wielu cudów.
Fakt, że nie siedziałam z założonymi rękoma. Jednak o własnych siłach nie
osiągnęłabym wiele. W niektórych przypadkach nie było żadnej mojej
ingerencji. Wiem, że to, co odzyskałam (i zyskałam!!!) to dar Ducha Bożego,
wspaniałe i dojrzałe owoce drzewa mojego krzyża.
Niech nikogo nie zdziwi jak powiem, że dziękuję Bogu za moje życie takie,
jakim jest. Nauczyło mnie ono bardzo wielu cennych rzeczy. Nabrałam doświadczenia
w tym, o czym niegdyś nie miałam zielonego pojęcia. Jednak najbardziej dała
się poznać nadzieja. Zrozumiałam dogłębnie, że każde, choćby najmniejsze
jej tchnienie, to ciepło wspaniałego ognia miłości tańczącego wesoło w
zimnym i bezwzględnym świecie.
"Niech będzie błogosławiony Bóg, Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa.
On to w swoim wielkim miłosierdziu przez zmartwychwskrzeszenie Jezusa Chrystusa
odrodził nas i obdarzył nadzieją nowego życia."(1 P1,3)
Dorota Panek