O zamkniętym Panu Bogu


Niedawno czułam się przygnieciona ciężarem codziennych trosk i problemów. Pomyślałam, że oddam je Panu, pewnie będzie mi lżej. Postanowiłam pójść w ciągu dnia do kościoła i pomodlić się przez chwilę. Najpierw skierowałam się do kościoła Judy Tadeusza na ul. Trzebnickiej. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że kościół jest zamknięty! Spróbowałam więc dostać się do kościoła NSPJ, ale i tu drzwi były zamknięte na klucz i ani drgnęły. To prawda, że dawno już (za względu na pracę) nie próbowałam się dostać do kościoła poza godzinami sprawowania liturgii. Niemniej jeszcze kilka lat temu zawsze otwarte były drzwi zewnętrzne i można było schować się przed gwarem ulicy w przedsionku i poświęcić krótką chwilę na modlitwę. Wcześniej korzystałam z tej możliwości częściej. To wielka szkoda, że teraz jest inaczej. Zamknięte na klucz podwoje oddzielają człowieka od Boga! To bardzo niedobrze. Całe nowe pokolenie nawet nie będzie domyślało się, że istnieje możliwość modlitwy w ciągu dnia, a dzieciom naszych dzieci do głowy nie przyjdzie, żeby poświęcić na modlitwę krótką chwilę, gdy będą przechodziły koło kościoła. Zamykając drzwi na klucz, sami sobie wychowujemy przyszłych ateistów!

Przecież nie po to Pan Jezus zostawił nam Siebie pod postacią chleba, żebyśmy go teraz zamknęli w więzieniu kościelnych murów, żeby był tam zupełnie sam i żeby nikt nie mógł Go odwiedzić, żebyśmy nie pozwolili ludziom przyjść do Jezusa! On musi być dostępny dla wszystkich i stale. Taka była Jego wola, kiedy mówił: „Oto jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Myślę, że Pan Jezus jest bardzo smutny, kiedy widzi kogoś stojącego z drugiej strony drzwi, kogoś, kto nie może wejść do środka.

Wiele mówi się o zeświecczeniu współczesnego społeczeństwa, które jest oczywistym faktem. Myślę jednak, że nie możemy poprzestać tylko na ubolewaniu nad tym stanem, ale samemu starać się temu przeciwdziałać. Otwarcie drzwi kościoła (chociażby tylko tych zewnętrznych) to tak niewiele, a bardzo zwiększyłoby możliwości budowania osobistych relacji wiernych z Bogiem.

Co na to księża proboszczowie? Czy możliwa jest dyskusja na ten temat? Myślę, że łamy Naszej Parafii mogłyby być miejscem wymiany poglądów nad tym problemem.

Smutna parafianka