Gdybym nie miał miłości

„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego,
nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.” (1 Kor 13, 1-7)

Tymi słowami raczy nas św. Paweł w Hymnie o Miłości. Czy przystanąłeś kiedyś na chwilę, żeby zastanowić się nad słowami tego pięknego hymnu i przeanalizować pod ich kątem swoje życie? Cóż one znaczą?
Najprościej mówiąc, oznacza to, że bez miłości jestem nikim. Nawet gdybym posiadał niebiańską doskonałość - BEZ MIŁOŚCI JESTEM NIKIM. Mocne słowa, ale prawdziwe. Miłość jest fundamentem, opoką, na której należy budować życie. Tylko ona gwarantuje trwałość wszelkiego przedsięwzięcia.
Wszyscy znamy trzy cnoty Boskie (WIARA, NADZIEJA, MIŁOŚĆ), tak szalenie ważne w życiu każdego chrześcijanina. Wszystkie mają ogromne znaczenie, jednak największą z nich jest MIŁOŚĆ (porównaj 1 Kor 13, 13).

Strumień prawdziwej miłości wypływający z czystego serca jest cudownym balsamem, który potrafi zdziałać cuda. Kochając szczerze stajemy się bytami doskonałymi, prawdziwymi ludźmi na wzór transcendentnego Boga. Na wzór Jezusa Chrystusa, który tak nas umiłował - grzesznych ludzi, że oddał za nas życie. Umarł śmiercią męczeńską, hańbiącą z miłości.

Miłość przybiera różne twarze. Ukazuje się jako uczucie rodzicielskie do dzieci i dzieci do rodziców, uczucie między małżonkami. Może być miłość przyjacielska, braterska, miłość do ojczyzny lub po prostu: do bliźniego (przejawiająca się w miłosiernych uczynkach względem duszy i ciała).

Jest jeszcze jedna miłość. Najważniejsza, o której jakże często zapominamy. Jest to miłość do Boga. Pozwól sobie na odrobinę refleksji i odpowiedz szczerze, tylko sobie, cichutko w duchu, na pytania: Jak często mówię Bogu, Jezusowi, że Go kocham? Czy postępuję godnie, emanując miłością, którą Bóg w swej łaskawości mnie obdarował? Czy naprawdę w każdej sytuacji zachowuję najważniejsze Boże przykazanie?

Każda z wyżej wymienionych miłości, choć pozornie inna, jest tym samym, czystym, bezinteresownym, wspaniałym uczuciem, bez którego człowiek nie byłby człowiekiem. Świat stałby się „jaskinią zbójców”.
Podsumowując swoje wywody, pragnę przytoczyć krótki wiersz księdza Jana Twardowskiego zatytułowany
"Miłość":

Czystość ciała
czystość rąk pana przewodniczącego
czystość idei
czystość śniegu co płacze z zimna
wody co chodzi nago
czystość tego co najprościej
i to wszystko psu na budę
bez miłości.

Dorota Panek